



VUELTA A'ESPANA
ASTURIA
Zobacz na żywo trzeci z Wielkich Tourów!
Wspaniała przygoda na szosach północnej Hiszpanii w otoczeniu zjawiskowych krajobrazów
W programie m.in.:
Alto d'Angliru, Puerto de la Cubilla, Lagos de Covadonga, Oviedo, Vuelta a'España
Dystans: 735 km
Przewyższenia: 12822 m
Średnio dziennie: 122 km
Średnio dziennie: 2137 m
Wyjazd: 8 dni / 7 nocy
Samolot
30.08 - 6.09.2025
Hotel Ibis Oviedo **
Trasa corocznego ścigania wokół Hiszpanii niejednokrotnie przebija atrakcyjnością pętle przez Włochy i Francję.
Przygoda
Vuelta a'Espana- trzeci z Wielkich Tourów, przez wielu nazywany Tourem pocieszenia, ale nic bardziej mylnego!
La Vuelta zasłynęłą już dawno jako wyścig wybitnie górski, z wieloma finiszami pod górę. Tak będzie też w tym roku. Finałowe zmagania odbędą się na północy Hiszpanii, tam gdzie gór i stromych podjazdów jest najwięcej, a my Was tam zabierzemy.
Kibicowanie na etapie Vuelty to jednak nie jedyna atrakcja, jaka czeka nas w przepięknej Asturii. Zabierzemy Was na najlepsze trasy regionu. Pojedziemy między innymi na mityczne Alto d'Angliru, na którym kibicowaliśmy rok temu. Pokażemy Wam bajkowy wręcz podjazd na wyjątkową Puerto de la Cubilla, którym odkryliśmy w zeszłym roku i na którym również pojawiała się w przeszłości La Vuelta. Czekają na nas trasy po zielonym, przypominającym Irlandię wybrzeżu regionu w okolicach Gijon, urzekające górskie pętle w rezerwacie Puertos de Marabio oraz skaliste okolice Casielles z niezliczoną ilością serpentyn na podjeździe pod San Juan. Królewską trasą będzie rozpoczynająca się w La Pola pętla przez Puerto de Pajares i Puento de Ventana- spektakularne podjazdy i zjazdy z obłędnymi widokami na pograniczu Asturii i Kastylii-Leon.
Zachęcamy do wcześniejszej rezerwacji- ilość miejsc, a zwłaszcza dostępność rowerów w Oviedo jest mocno ograniczona!
Hotel i wyżywienie
Hotel Ibis Oviedo, pokoje dwuosobowe.
Zakwaterowanie ze śniadaniami.
Wsparcie na trasie
Podczas jazdy będziesz cieszyć się pełnym wsparciem ze strony naszego profesjonalnego zespołu.
Piloci MJPro Tour to doświadczeni kolarze, których łączy pasja do jazdy na rowerze. Pomożemy zapewnić grupie bezpieczeństwo, czerpanie z radości z jazdy oraz niezapomniane wspomnienia .
Wszyscy uczestnicy otrzymają dostęp do plików tras, dzięki czemu każdy będzie mógł jeździć w grupie bądź we własnym tempie.

Ocena: 10/10
Przemyślane i dobrze ułożone, różnorodne trasy na każdy dzień, bardzo dobre warunki zakwaterowania, świetna opieka przewodnika dająca poczucie bezpieczeństwa w potencjalnej sytuacji „awaryjnej”
Uczestnik, Luty 2024
Zdjęcie obok: Puerto de La Cubilla
Program
(W przygotowaniu)
Ty możesz skupić się na jeździe - my zadbamy o całą resztę.
Jeździmy w duchu social-ride, no drop (czekamy na szczytach).
Staramy dopasowywać kolejność i same trasy w miarę możliwości do panującej pogody oraz formy uczestników.
Poszczególne trasy i ich kolejność mogą być modyfikowane pod indywidualne preferencje.
W razie chęci/potrzeby rekomendujemy Rest Day, oferujemy także trasy recovery ride w większości miejsc.
Dzień 1: Przylot do Asturii
Wylot z Krakowa lub Warszawy w godzinach porannych. Przelot do Asturii z przesiadką w Monachium.
Dzień 2: Starcie z pierwszym kolosem (124 km, 3089 m)
Pierwszy dzień jazdy w Asturii zaczniemy od razu od sporego wyzwania.Na dzisiejszej trasie do pokonania będziemy mieć jeden z podjazdów, które uchodzą za najbardziej wymagające z tych, które pojawiają się na trasach wyścigów zawodowców- Alto de Gamoniteiro! Droga prowadzi na sam szczyt masywu, którego monumentalna sylwetka góruje nad Oviedo i okolicą od południowej strony. Zanim jednak do niego dojedziemy czeka nas wyjazd z Oviedo na południe, ominięcie mitycznego Angliru od północy i malowniczy, rozłożony na serii krótkich podjazdów dojazd do głównej wspinaczki, który wytyczyliśmy przez Park Narodowy Somiedo. Już kilka kilometrów po opuszczeniu Oviedo zatopimy się w gąszczu niesamowicie soczystej zieleni i wąskich dróżek łączących tutejsze maleńkie wioski, na których być może spotkamy jakiś samochód. Specjalnie piszemy "być może", bo ruch samochodowy jest tu tak mały, że niemal pomijalny. Po przejechaniu przez tamę malowniczego zalewu Alfilorios, czeka nas szybki zjazd, a po nim długa, łagodna wspinaczka na południe bardzo widokową, rozległą doliną rzeki Trubia, która wraz z wysokością zacznie się coraz bardziej zacieśniać, a droga będzie przebijać się przez coraz to barsziej strzeliste skały. Tak aż do przepięknej przełęczy Alto de La Cobertoria na wysokości 1173 m n.p.m, z której odbijemy ostro w lewo, prosto na szczyt Alto de Gamoniteiro. Od tego momentu czeka nas 6,5 km spektakularnej drogi z nachyleniem średnim... 10,5% :) Nasze nogi na pewno to poczują, ale to co zobaczą nasze oczy, zdecydowanie wynagrodzi wszystkie trudy. Otwarta przestrzeń, droga poprowadzona niemal samą granią masywu az do wysokości 1791 m n.p.m, cisza, natura i ogrom wapiennych ścian Gór Kantabryjskich- to wszystko stworzy mieszankę wyjątkową i do zapamiętania na długie lata. W 2021 roku etap Vuelty wygrywał tu Miguel Angel Lopez, ale posiadaczem KOMa od przełęczy na szczyt jest niejaki Sepp Kuss :) Zjazd z Gamoniteiro to 15 km szosowego szaleństwa aż do La Poli, z której lekko w dół, po niewielkich "zmarszczkach" dojedziemy do Oviedo.
Highlights: Alto de Gamoniteiro, Embalse de Alfilorios
Dzień 3: Asturiańskie klify Zatoki Biskajskiej (129 km, 1541 m)
Dziś, w przeciwieństwie do wczoraj udamy się na północ i z Oviedo zjedziemy aż nad brzeg Zatoki Biskajskiej. Początkowe kilometry wiodą głównie w dół, aż do przedmieśc Gijon. Na trasie miniemy malownicze, zielone tereny rolnicze, które bliżej Gijon ustąpią miejsca strefie przemysłowej zdominowanej przez hutę żelaza, która w tutejszej formie i układzie przestrzennym tworzy wyjątkowy obraz razem z okolicznymi wzgórzami. To niesamowicie "klimatyczne" miejsce. Przejazd przez nią zajmie zaledwie kilka minut i już chwilę po minięciu zakładu, wjedziemy ponownie w niekończącą się zieleń wzgórz nad samym oceanem. Tymi wzgórzami i niezliczoną ilością, krótkich podjazdów i zjazdów, dojedziemy aż do najbardziej wysuniętego na północ punktu Asturii: Cabo Peñas. Widok z okolicy tutejszej zabytkowej latani morskiej, na monumentalne, wapienne klify jest oszałamiający i z pewnością spędzimy tu nieco dłuższą chwilę, na solidne uwiecznienie tego miejsca na fotografiach. Od Cabo Peñas odbijemy na zachód i piękną, pofałdowaną drogą dojedziemy do kolejnego miasteczka nad oceanem: Aviles. Miasteczko posiada przepiękny rynek i stare miasto, na którym zatrzymamy się na kawę i lokalne wypieki. W mieście znajduje się siedziba i fabryka znanych i popularnych w Hiszpanii rowerów MMR, dosiadanych na codzień przez zawodową ekipę Caja Rural. Z Aviles ruszamy wzdłuż morza na zachód i powoli zaczynamy skręcać na południe. Trasa ani na moment nie robi się płaska, cały czas wspinamy się na krótkie hopki i zjeżdżamy z nich, ale wysokość n.p.m.systematycznie rośnie. Ruch samochodowy oczywiście znikomy- częściej spotykać będziemy stada dorodnych krów (Asturia słynie przecież z doskonałych przetworów mlecznych!) niż innych ludzi. Ostatni akcent to stromy, podjazd super wąską drogą na masyw Alto Violeo- zieloną górę przed samym Oviedo. Będzie stromo (miejscami po 15%), ale będzie zjawiskowo!
Highlights: Cabo Peñas, Aviles,. Alto Violeo
Dzień 4: Najpiękniejsze jeziora Hiszpanii (118 km, 1900 m)
Dzisiaj na starcie wsiądziemy w pociąg i udamy się na wschód Asturii i pojedziemy na pętlę na prawdziwą hiszpańską i asturiańską klasykę: mityczne Lagos De Covadonga. Wieloletni, stały punkt Vuelty i zdecydowanie jeden z najpiękniejszych podjazdów Europy, wiodący do Parku Narodowego Picos de... Europa :) Dla polskich kibiców kolarstwa znany głównie z 2014 roku- eta Vuelty wygrał tu wtedy Przemysław Niemiec. Zaczniemy ze stacji kolejowej w niewielkim Infiesto i łatwym dojazdem doliną wzdłuż rzeki dojedziemy kilkanaście kilometrów do Arriondas, skąd nasza dalsza droga odbije w prawo, lekko do góry na południe. W Canga de Onis, przejedziemy przez rzekę Sella przy samym Puento Romano- jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków całej Asturii. To okazały, kamienny most, tak naprawdę nie z czasów rzymskich, a z XIV wieku, który jest prawdziwą ozdobą miasteczka i całego regionu. Stąd ruszamy dalej do góry, wgłąb Gór Kantabryjskich. Pierwsze kilka km do wciąż łagodny podjazd wzdłuż rzeki, poprowadzony przez niewielkie wioski z tak charakterystycznymi dla tego regionu zabytkowymi spichlerzami, budowanymi na wysokich palach w celu uchronienia żywności przez wilgocią przedostającą się z ziemi oraz gryzoniami. W maleńkiej miejscowości Covadonga, na wysokości niecałych 300 m n.p.m naszym oczom ukaże się okazałe sanktuarium maryjne. To tutaj miała miejsce pierwsza bitwa i oficjalny początek rekonkwisty w VIII wieku. I stąd też zaczyna się właściwy podjazd na słynne Lagos. Przed nami prawie 11 km wspinaczki, ze średnim nachyleniem 9,1%! Najtrudniejszy fragment zaczyna się już po kilku pierwszych zakrętach- kilkukrotnie droga na odcinku ponad 1 km łapie średnie nachylenie powyżej 12%. Jest co przepychać! Ale jest też na co patrzeć! Tutejsze widoki dosłownie zwalają z nóg, a im wyżej, tym stają się lepsze. Nad naszymi głowami krążyć będą liczne gromady potężnych sępów płowych, a wprawne oko wypatrzy je także przycupnięte na okolicznych strzelistych skałach. Z bliskiej odkległości, ogrom i majestat tych ptaków robi kolosalne wrażenie. Na kilka km przed szczytem droga robi się łatwiejsza, a przez chwilę prowadzi nawet w dół. To miejsce najbardziej fotogeniczne i pocztówkowe: po prawej stronie otwiera się widok na dolne jezioro Enol, a droga nieprawdopodobnie piękną wstęgą wije się wzdłuż jego brzegu. Wszystko domyka panorama strzelistych i monumentalnych szczytów Picos de Europa. Po chwili ostatni akcent i końcowy kilometr do góry, do drugiego, mniejszego jeziora Ercina, którego tafla wody wtopiona jest w rozległą łąkę, pod samymi, tysiąc-metrowymi zboczami kantabryjskich szczytów. Widok jak z bajki! Tu, w lokalnym maleńkim barze będziemy mogli zjeść kanapki z doskonałym lokalnym owczym serem. Jestesmy pewni, że nieprędko zachce się nam wracać stąd na dół- tutejsze widoki można chłonąć bez końca. Ale przed nami jeszcze kawał trasy. Zjazd z Lagos de Covadonga to spojrzenie na widoki z innej perspektywy i przy dobrej widoczności wypatrzymy stąd nawet oddalony o kilkadziesiąt kilometrów brzeg Zatoki Biskajskiej. Po dojechaniu do Canga de Onis, przy moście romańskim odbijamu ponownie do góry i do Infiesto wracamy drogą naokoło przez góry, przez przełęcz Colla Moandi (6 km, 7,5%). To niemal dzika, wąska droga w całosci poprowadzona przez okazałe wapienne skały. I sami nie wiemy czy lepsza jest wspinaczka na nią, czy kapitalny zjazd na północny zachód aż do glównej drogi na Infiesto. Tu wsiadamy w pociąg i wracamy do Oviedo, a kto ma ochotę może przedłużyć trasę o 50 km i wrócić do hotelu rowerem.
Highlights: Lagos de Covadonga, Picos de Europa
Dzień 5: Sześć przełęczy (88 km, 1365 m)
Po dniu pełnym niesamowitych wrażeń zarówno dla zmysłów, jak i dla nóg, czas na trasę nieco łatwiejszą. Dzisiaj udamy się na rundę uwielbianą przez lokalnych kolarzy i często wybieraną jako stosunkowo szybką trasę blisko miasta ze stosunkowo niewielkim (jak na Asturię) przewyższeniem. Miejscowi nazywają ją "sześcioma przełęczami" i w istocie tak jest- całą pętlę można podzielić na 6 większych podjazdów i tyle samo zjazdów. Każdy z nich ma od 3 do 6 km długości, a średnie nachylenia oscylują w granicach 5-7%. Trasa w całości wiedzie przez dawne tereny górnicze, ale są to zgoła odmienne krajobrazy do tych, które znamy z Górnego Śląska. Tu, wciąż dominuje zieleń i wspaniałe ukształtowanie terenu przedgórza Gór Kantabryjskich, a wąskie, wijące się przezeń asfaltowe dróżki, dostarczają ogromnej frajdy z jazdy. W tutejszych wioskach i miasteczkach życie płynie powoli, a zajechanie do lokalnej kawiarenki na trasie, będzie możliwością poczucia się jak "lokals"- turyści praktycznie tu nie docierają, więc wszystkie miejsca zachowały swój pierwotny i prawdziwie prowincjonalny charakter. Na koniec trasy proponujemy Wam dodatkowo jeszcze jeden podjazdowy akcent: Altu La Vara. To podjazd zaczynający się bezpośrednio z okolicy naszego hotelu w Oviedo. 4,5 km do góry, ze średnim nachyleniem 7%, aż do na czubek masywu, na którym znajduje się postawiony tu w 1919 roku pomnik Jezusa, swoim położeniem i wyglądem łudząco podobny do tego w Rio de Janeiro. Już sama droga na szczyt to widokowo nie lada gratka, ale panorama spod pomnika dosłownie odbiera mowę, szczególnie w popołudniowo-wieczornych godzinach. To iście filmowy obraz: panorama całego Oviedo, z kilkoma planami pomniejszych łańcuchów Gór Kantabryjskich w tle, a wśród nich "wystający" zaraz zza miasta Angliru, oraz miejsca, w które pojedziemy jutro i pojutrze. Ten dzień i ta stosunkowo łatwa, jak na asturiańskie warunki runda, będzie znakomitą okazją do złapania oddechu przed dwoma dniami finałowymi w Asturii.
Highlights: Monumento al Sagrado Corazón, Altu La Vara
Dzień 6: Najpiękniejsza przełęcz Asturii (107 km, 2400 m)
Dziś, podobnie jak na Lagos de Covadonga, zaczniemy podwózką pociągiem, którym udamy się do niewielkiej Lany, położonej blisko granicy księstwa Asturii ze wspólnota autonomiczną Kastylia i Leon. Trasa na ten dzień to dwa potężne podjazdy: jeden z nich znany z wielokrotnej obecności na trasie Vuelty- Puerto de Pajares, a drugi, który pojawił się na niej dotychczas dopiero raz, ale przewyższający swoją urodą większość dróg, jakimi kiedykolwiek jeździliśmy: Puerto de La Cubilla. Zaczniemy od pierwszego i trudniejszego: Pajares (13 km, 7%) zaczyna się niepozornie. Droga odbija wzdłuż linii kolejowej (która po kilku kilometrach wjeżdża w dwudziestoczterokilometrowy tunel) na południe i prowadzi nas stopniowo coraz wyżej. Cała zabawa zaczyna się po 7 km "rozgrzewki". Od tego momentu droga robi się coraz bardziej stroma, a przez dość szeroką jezdnię, gradientu sięgającego miejscami powyżej 10% w ogóle nie widać- za to czuć go w nogach :) Finałowe 4 km, na których stromizna robi się coraz większa (miejscami dochodzi do 15%), otwierają wspaniały widok na zachód i poszczególne szczyty sięgające tu ponad 1810 m n.p.m, na których kawałek dalej wybudowano popularny wśród Hiszpanów ośrodek narciarski Cuitu Negru - w zeszłym roku kończył się tu etap Vuelty wygrany w spektakularnym stylu przez Pedro Castrillo. Chętnym proponujemy "dokrętkę" do tego miejsca. Z Pajares zjeżdżamy z powrotem do Lany i z niej rozpoczynamy to, co tego dnia najlepsze i najpiękniejsze. Przed nami dzika, majestatyczna i oczarowująca swoją urodą Puerto de La Cubilla. W sumie 17 km podjazdu, ze średnim nachyleniem 6%. Ruch samochodowy praktycznie tu nie istnieje- droga asfaltowa kończy się na samej przełęczy i nie wiedzie nigdzie dalej, więc przełęcz nie ma żadnego znaczenia tranzytowego. Dzięki temu możemy się dosłownie rozkoszować nieprawdopodobnymi widokami, ciszą i naturą, która otacza nas ciasno z każdej strony. Główna częśc podjazdu od dwóch lat posiada nową nawierzchnię, więc wspinaczka jest tym przyjemniejsza. Początek to droga wzdłuż potoku, która po kilku kilometrach wznosi się w świat fantazyjnie wyrzeźbionych tu przez naturę formacji skalnych. Im wyżej, tym panorama coraz bardziej się rozszerza, a droga zaczyna się wić ciasno po zboczu z kilkusetmetrowym spadkiem do doliny. Otacza nas zieleń tutejszych dziewiczych łąk, a pojedyncze chmury przewalające się przez granie tworzą razem ze światłem słonecznym niezapomniany spektakl, podkręcony dodatkowo o dochodzący z oddali dźwięk dzwonków pasących się na halach krów. Majestatu tej przełęczy dodają szybujące w zasięgu kilkunastu metrów potężne sępy płowe. Kiedy byliśmy tu po raz pierwszy dwa lata temu, nie chcieliśmy stąd zjeżdżać. Bo sam zjazd do Lany z powrotem na pociąg (lub na pagórkowaty dojazd dla chętnych rowerem do hotelu), który czeka nas za chwilę jest także fascynujący, to obcowanie z przyrodą na Cubilli jest przeżyciem, którego nie chce się przerywać.
Highlights: Puerto de La Cubilla, Puerto de Pajares
Dzień 7: Kibicowanie na etapie Vuelty, mityczne Alto d'Angliru (ok. 65 km, 1750 m)
Wielki, wyścigowy finał naszego wyjazdu do Asturii- dziś udajemy się na mityczne Angliru kibicować zawodowcom na etapie Vuelta a'Espana. Specjaliści od lat toczą dyskusję, który podjazd z tych pojawiających się w wielkich tourach jest najtrudniejszy: Zoncolan, Mortirolo, Angliru, czy może Gaminiteiro? Cyferki to jedno, a odczucia w trakcie podjeżdżania któregoś z tych kolosów to drugie. Dla nas to właśnie Angliru było najtrudniejszym podjazdem, jaki kiedykolwiek pokonaliśmy na naszych wyjazdach. W sumie 13 km podjazdu, ze średnim nachyleniem 10%. Przy czym te 10% w żaden sposób nie oddają trudności tego podjazdu. Początkowe 5 km to nachylenie zaledwie 6-7%, a po nich następuje ponad kilometrowe wypłaszczenie, co oznacza, że "brakujące" metry trzeba będzie nadrobić na pozostałych do szczytu 6 km. Tam nachylenie ani na chwilę nie schodzi poniżej 10%, a najstromiej przepychać będziemy wartości powyżej 25%! To prawdziwe monstrum, ale warte każdego przepchanego obrotu korbą- tym bardziej w dniu, gdy za kilka godzin na własne oczy, razem z tysiącami lokalnych kibiców zobaczymy tu batalię o wygraną etapową i pozycję w generalce hiszpańskiej Vuelty. Byliśmy tu w dniu wyjątkowej walki Seppa Kussa i rozgrywek wewnątrz teamu Visma między liderem, a Jonasem Vingegaardem i Primožem Rogličem. Jak będzie w tym roku? Kto odpali na Angliru i odjedzie konkurencji? Zobaczymy już 5 września! Jedno jest pewne- atmosfery kibicowania wsród fanatycznych, hiszpańskich kibiców i oglądania z bliska zmagań prosów z tym nieprawdopodobnym podjazdem, nie zapomnicie nigdy!
Highlights: Modro i Cerveno Jezero, Brela, Kozica
Dzień 8 - Powrót do Polski
Poranna runda na zakończenie wyjazdu (ok 30 km)
Transfer na lotnisko i wylot z Asturii w godzinach popołudniowych.
Zarezerwuj swoje miejsce i jedź z nami
Radość z odkrywania i jazdy najpiękniejszymi trasami, w gronie pasjonatów kolarstwa.
Terminy:
30.08 - 6.09.2025
Cena:
3900 zł (pierwsze 3 miejsca, lub do 30.04.2025)
4200 zł (od 1.05.2025)
Cena zawiera:
-
Zakwaterowanie w hotelu Ibis Oviedo
-
Śniadania
-
transfery lotniskowe
-
bidon i skarpetki MJPro Tour
-
pakiet żeli i batonów na trasy
-
Opiekę przewodników-pilotów
-
Zaplanowane trasy na każdy dzień (pliki gpx, opis)
-
Ubezpieczenie KL, NNW,
-
Składkę na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny
-
Uśmiechnij się, nasz pilot będzie robić zdjęcia!
-
Niezapomniane przeżycia dzielone z pasjonatami kolarstwa
Cena nie zawiera:
-
biletu lotniczego
-
wynajmy roweru (dopłata 800 zł)
Na czym będziesz jeździć?
-
lecąc Lufthansą, można nadać swój rower bezpłatnie, w ramach bagażu rejestrowanego w cenie biletu (limit 23 kg)
-
możliwość wynajęcie roweru szosowego na miejscu: Merida Scultura Endurance, rama karbonowa, napęd Shimano 105 di2, disc (dopłata 800 zł)
Czy ten wyjazd jest dla mnie?
Nasza kategoria wyjazdu: górski.
Na uczestników czekają długie (15-20 km), strome i piękne widokowo podjazdy (tempo podjazdu indywidualne, grupa czeka na szczycie), zjazdy długie, kręte i techniczne, wymagające dobrego opanowania roweru. Trasy zaplanowane na każdy dzień wymagją obycia z codzienną jazdą. Możliwość indywidualnego “rest day” w dowolnych dniach. Zazwyczaj możliwość modyfikacji trasy - wydłużenia/skrócenia wedle preferencji uczestnika
Rekomendowane loty:
Lufthansa, Kraków - Asturias: godz. 6:00 - 17:10
Lutfhansa, Asturias - Kraków: godz. 18:00 - 23:30
Lufthansa, Warszawa - Asturias: godz. 6:00 - 17:10
Lufthansa, Asturias - Warszawa: godz. 18:00 - 8:00(+1)
Wspomnienia z Asturii
Niesamowite wspomnienia, z jednej z najlepszych rowerowych miejscówek, przejechanej w świetnym gronie